Siemak: Hubocan chciał wrócić na boisko
- Rozcięcie jest poważne, ale mam nadzieję, że nie uniemożliwi mu występu w kolejnym spotkaniu - mówi o piłkarzu
Zenita Sankt Petersburg Tomasu Hubocanie pełniący obowiązki trenera
rosyjskiego klubu Siergiej Siemak. Czeski obrońca mecz 1/8 finału Ligi
Mistrzów kończył z twarzą zalaną krwią.
W ostatnich minutach meczu Borussią Dortmund a Zenitem Sankt Petersburg
(1:2) leżącego na ziemi Tomasa Hubocana kolanem w głowę uderzył Robert
Lewandowski. W pogoni za piłką polski napastnik najprawdopodobniej nie
zauważył rywala.
28-letni Czech przez dłuższą chwilę nie podnosił się z boiska, a kiedy w
końcu to zrobił, jego twarz była pokryta krwią. Cios od Lewandowskiego
był na tyle mocny, że na czole zawodnika Zenita pojawiło się spore
rozcięcie.
Hubocan został opatrzony za linią boczną. Na boisko już nie wrócił i Zenit przez ostatnie kilka minut grał w dziesiątkę.
Pełniący obowiązki trenera
Zenita Siergiej Siemak (przejął je po zwolnionym Luciano Spaletti, lada
dzień ustąpi miejsca Andre Villasowi-Boasowi) zdradził, że obrońca klubu z Sankt Petersburga mimo krwawiącej rany na czole był gotów dokończyć spotkanie.
- Tomas bardzo chciał wrócić na boisko, pragnął tego. Cały był jednak we
krwi i nie pozwolono mu na to. Podobne nastawienie prezentował na ławce
rezerwowych. Powiedzieliśmy mu jednak, że mecz się już skończył - mówił
Siemak.
- Tomasz jest wojownikiem. Rozcięcie jest spore, ale mam nadzieję, że
nie uniemożliwi mu występu w kolejnym spotkaniu. Choć wygląda to
groźnie, dopiero badania dadzą odpowiedź na pytanie, czy uraz jest
poważny - zaznaczył tymczasowy szkoleniowiec Zenita Sankt Petersburg.
Komentarze